Recenzja filmu

Maryjki (2020)
Daria Woszek
Grażyna Misiorowska
Helena Sujecka

Na karuzeli

Udany amalgamat formalnych pomysłów w połączeniu z fabułą, traktującą poważny temat z lekkością, składają się na osobliwy komediodramat. Inna sprawa, czy wszystkie żarty i absurdy zawarte w
W świecie "Maryjek" wszystko obraca się wokół seksu: horoskop przepowiada namiętną noc z kochankiem, para małolatów obściskuje się przed blokiem, a hormonalna terapia zastępcza w okresie menopauzy skutkuje nagłym rozbudzeniem seksualności u Marii (Grażyna Misiorowska), 50-letniej dziewicy. Wyobrażenia miłosne kobiety kreują jedynie pieczołowicie przechowywane w foliach harlekiny, pochłaniane wieczorami z wypiekami na twarzy, także przez jej imprezową siostrzenicę Helenę (Helena Sujecka).

Portret protagonistki wydaje się opierać głównie na stereotypach. Wycofana i sentymentalna starsza kobieta pracuje w supermarkecie, a samotność rekompensuje sobie gromadzeniem figurek Maryi. Do pełnoprawnego wizerunku typowej starej panny brakuje jeszcze tylko kilku kotów, ocierających się o łydki. Na tym jednak schematyczność postaci się kończy. Wskutek źle zaaplikowanej kuracji hormonalnej w kobiecie zaczynają bowiem buzować hormony. Międzynarodowy tytuł pełnometrażowego debiutu Darii Woszek świetnie podkreśla owo zmysłowe vertigo poprzez skojarzenie z amerykańskim słowem merry-go-round, w tym wypadku rozpędzonej karuzeli emocji, na jaką wsiada nieprzygotowana Maria.

Dzięki uwolnionym niespodziewanie namiętnościom wszystko wokół staje się wyrazistsze, kolorowe, sensualne, co świetnie oddaje mieszanka wizualnych i muzycznych inspiracji. Organy i partie chóralne na ścieżce dźwiękowej Bartosza Chajdeckiego mieszają się z nowoczesnymi brzmieniami. Czerwone i niebieskie światła w kadrach Michała Pukowca prześlizgują się po wnętrzu PRL-owskiego z ducha mieszkania zaprojektowanego przez scenografkę Alicję Kazimierczak i dekoratorkę Maję Gralak. Nawet pop-artowy wystrój marketu, z pastelowymi ścianami i barwnymi etykietami produktów na półkach, przełamany zostaje odrapanymi pustymi ladami rodem z poprzedniego ustroju. Z jednej strony sklep stanowi oczywisty owoc kapitalizmu, gdzie wszystko musi być eko, bio i gluten free, z drugiej natomiast zlokalizowany w krakowskiej Nowej Hucie spożywczak jawi się jako oznaka ciągłego tkwienia jedną nogą w komunistycznym systemie.

Udany amalgamat formalnych pomysłów w połączeniu z fabułą, traktującą poważny temat z lekkością, składają się na osobliwy komediodramat. Inna sprawa, czy wszystkie żarty i absurdy zawarte w scenariuszu Woszek, Aleksandry Świerk i Sylwestra Piechury są faktycznie zabawne i przekonujące. Poruszający się na obrazie Jezus czy uskrzydlone żele intymne przyprawiają o ciarki żenady, nawet jeśli dają się wytłumaczyć odlotem po niepoprawnie dawkowanych lekach i wpisują się w nieco surrealistyczny ton opowieści. Nie wspominając już o reklamie środka na potencję, którego wdzięczne określenie Pytonówka nasuwa skojarzenia z równie niskich lotów nazwą Piździelec.com dla strony z filmami pornograficznymi w "Reakcji łańcuchowej".

Mimo wszystko "Maryjki" to wciąż udany debiut Woszek, dającej się przed kilku laty poznać jako autorka krótkometrażowego "Hycla", nagrodzonego Złotymi Lwami na Festiwalu w Gdyni. Najnowszy film początkującej reżyserki to przede wszystkim odkrycie dla kina intrygującej Grażyny Misiorowskiej, związanej przez lata z opolską sceną teatralną. Wcielając się w Marię skontrastowaną z młodą, atrakcyjną Helą, aktorka uosabia naturalne, dojrzałe piękno. Przypomina o kobietach zmarginalizowanych ze względu na wiek, bezużytecznych, bo już spełnionych żon i matek, przy których samotna bohaterka "Maryjek" wygląda na całkowicie zbędną. Przy okazji film Woszek silnie koresponduje z obecnym w ostatnich latach w światowym kinie zwrotem ku protagonistom w starszym wieku, których problemy, także te związane z cielesnością i seksualnością, są na ekranie coraz śmielej eksplorowane. W tym kontekście na polskim poletku należałoby wskazać chociażby na role Doroty Kolak w "Zjednoczonych stanach miłości" czy Krystyny Jandy w "Słodkim końcu dnia", pogrywającymi ze społecznymi oczekiwaniami wobec kobiet w podeszłym wieku. Wszystkie te postacie w jakimś stopniu wzięły sobie do serca słowa "wystarczy się odważyć", banalną, horoskopową radę przywołaną w "Maryjkach", i po prostu zaczęły działać.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones